Czasem człowiek robi rzeczy, o których nigdy, nawet w najśmielszych przewidywaniach nie myślałby, że mogą się przydarzyć. Tak więc pewnego lipcowego dnia znalazłem się w Polsce, nie znając nawet języka kraju, który od kilku lat należy do Unii Europejskiej. Czekała mnie wizyta w szkole, która w przyszłości będzie partnerem w projekcie dla jednej ze szkół w regionie Irpinii.
Lot z Neapolu zakończył się w Krakowie. Nie jest to codzienny lot, ale jest wystarczający dla wymagań włoskiego czy polskiego podróżnego, zainteresowanego przemieszczaniem się z jednego miasta do drugiego. Dwie godziny lotu i znajdujesz się na lotnisku gdzie Jan Paweł II lądował podczas wizyt w swoim ojczystym kraju.
Na lotnisku czekają na mnie przyjaciele z partnerskiej szkoły – Publicznego Gimnazjum nr 2 w Strzelcach Opolskich (dyrektor Krystyna Madej wraz z nauczycielką języka angielskiego Malwiną Cichoń). Natychmiast wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy w kierunku Strzelec.
Na moje szczęście Malwina, choć nie mówi po włosku, jest uzbrojona w anielską cierpliwość i tłumaczy mi wszystko co jest powiedziane po polsku na język angielski (pomimo faktu, że mój angielski przypomina wypowiedzi uczniów podstawówki).
Dotrzeć na miejscePrzed moimi oczami zmieniają się znaki z nazwami małych i wielkich miast. W jaki sposób rozszyfrować brzmienie tych liter, które zdają się celowo dezorientować pechowego i nieświadomego czytelnika. Przede wszystkim polskie „ł” nie ma nic wspólnego z włoskim „l”. W związku z tym nieporozumieniem nasz kraj zmienił nazwisko polskiego Papieża. Dlatego, żeby nie popełniać błędów, skrupulatnie czytałem nazwy miast, tych małych i dużych ( tak jak moi przyjaciele).
Ktoś, kto tak jak ja zna włoski ruch uliczny nie może nie zauważyć, że polscy kierowcy przestrzegają kodeksu drogowego i uważają na radary, które są rozmieszczone przy autostradzie i mogą zrobić zdjęcie w najmniej oczekiwanym momencie tj. nawet wtedy kiedy kichasz. Przy wjeździe na autostradę znajdują się bramki, gdzie atrakcyjne dziewczyny odwzajemniając uśmiech wydają kupon.
Z prawej i lewej strony drogi rozciąga się żółte morze: nizina, która zdaje się być bezkresna w porównaniu ze wzgórzami regionu Irpinii i widokiem linii brzegu morza (w zasięgu czterech kroków). Te żółte połacie to pola pszenicy, która czeka na skoszenie i wymłócenie. Żartem mówię do Malwiny: „To wygląda jak obraz Van Ghoga”. Ona uśmiecha się i przytakuje. Tymczasem mój wzrok przykuwają plamy zielonego koloru, które tak naprawdę są lasami – prawdopodobnie iglastymi.
Szkoła znajduje się w Strzelcach Opolskich, nazwa ta związana jest z przynależnością do regionu Opolskie. Na miejsce zakwaterowania moi przyjaciele wybrali ośrodek w Niwkach, które są oddalone od miasta o kilka kilometrów. Zwłaszcza w lecie to miejsce jest często odwiedzane ponieważ nieopodal znajdują się dwa nieduże jeziora otoczone plażą zapełnioną odpoczywającymi polskimi rodzinami. W ośrodku, w którym mieszkałem, wielu nauczycieli, zwłaszcza kobiet, uczestniczyło w kursie, który się tam odbywał. Nie ma lepszego relaksu dla nauczyciela jak uczenie się w czasie lata…
Młodzi mężczyźni i kobietyWiek polskiej populacji jest różny od tego, co zwykliśmy oglądać w naszych miastach. W województwie opolskim, które odwiedziłem, na ulicach i w pociągach można spotkać piękne kobiety, dziewczęta, młodzież pełne wdzięku. Dowiedziałem się, że statystyczna polska rodzina ma przynajmniej jedno dziecko. A państwo młodzi są naprawdę bardzo młodzi!
Lepiej to zrozumiałem patrząc na przedszkola i ich ilość w miastach. Budynki o prostej architekturze, za to otoczone przestronnymi ogrodami.
Tłumaczenie: Malwina Cichoń – nauczycielka języka angielskiego w Publicznym Gimnazjum nr2 w Strzelcach Opolskich. Na podstawie artykułu Virgilio Iandiorio ( w „CORRIERE”).